wtorek, 16 lutego 2016

Meduza - kilka słów o.

Znalezienie stylu, w którym domownicy będą czuć się komfortowo wymaga czasu. Kiedy budowaliśmy nasz dom, byłam kompletnie zielona. Wybieraliśmy poszczególne elementy wystroju, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jaki będzie efekt tych decyzji. W międzyczasie decydowaliśmy się też na rozwiązania tymczasowe, które oczywiście przetrwały dużo dłużej niż zakładaliśmy ;)
 
Jednym z tych rozwiązań były papierowe lampy. Z tej tymczasowości zdążyliśmy nawet wymienić je kilka razy na nowe... W końcu postanowiliśmy pozbyć się ich na dobre z pokoju dziennego i jadalni.
 
Istotnym punktem wyjścia dla projektu lamp była silna relacja obu tych pomieszczeń. Budując dom, zdecydowaliśmy się na otwarty parter z cyrkulacją wokół klatki schodowej. Wymaga to od nas ogromnej rozwagi przy doborze elementów wykończeniowych, ale daje fantastyczne poczucie otwartej przestrzeni.


Układ pomieszczeń wymagał od nas, żeby lampy wyglądały dobrze zarówno razem jak i solo, bo i tak się je ogląda. Ze względu na bardzo czytelną symetrię układu postanowiliśmy stworzyć dwie bliźniacze lampy.
 
Zależało nam też, żeby lampy przełamały nieco sielski charakter mebli w jadalni (wszystkie zostały wyciągnięte z dziadkowej piwnicy i przemalowane na jasno). Miały stanowić mocny akcent w szaro-białej przestrzeni. Dodatkowym zadaniem, które sobie wyznaczyliśmy była zmienność - nasza lampa ma odpowiadać na aktualny sposób użytkowania przestrzeni.

Naszą Meduzę można upinać w dowolny sposób.
 
 
 
 
Ułatwiają to klipsy, którymi należy przyczepić kabel, a następnie wyciągnąć srebrne elementy. Ciekawie wyglądają też pozawijane wokół prętów kable. Zmienia to odrobinę charakter lampy. My wolimy efekt z klipsami.
 

 
Od jakiegoś czasu kusi mnie zmiana oprawek na metalowe, ale nadal się waham. Decyzja w toku ;) Poniżej jeszcze Meduzy nad wigilijnym stołem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz